21 maja 2011

Pabich na poważnie i nieco luźniej o marketingu cz 1. Blondynki.


Artykuł autorstwa Marcina Pabicha - marketingowca, audytora znawcy sztuki i kultury Wschodu. Doradcy Spa. Z miłości - sommeliera.
Skąd się biorą kawały o blondynkach ?
     Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem poruszenia tematu przedziwnego języka używanego przez autorów tekstów reklamujących kosmetyki i urządzenia SPA – zarówno te domowe jak i profesjonalne. I chociaż jak głoszą słowa piosenki „Od Londynu po Hawaje w życiu jest potrzebny bajer” to zastanówmy się nieco nad formą i treścią takowego.
Do przelania dłuższych przemyśleń na papier (a raczej monitor) skłoniła mnie reklama przeczytana w jednym z najlepszych magazynów kobiecych. Otóż dowiedziałem się, iż urządzenie do depilacji „emituje satynowe jony”. Chociaż swoją edukację z fizyki zakończyłem na poziomie matury w ciemno jestem gotów się uprzeć, że takowych nie ma, a samo sformułowanie brzmi co najmniej idiotycznie. Przykłady zresztą można by mnożyć – wszelkie „diamentowe mikrokuleczki” i tym podobne. I tu od razu niezbyt subtelna różnica – o ile termin „mikrokuleczka” jest wysoce umowny, o tyle definicję jonu wyrecytuje gładko przeciętny uczeń na pograniczu gimnazjum i liceum. Kto i po co robi wodę z mózgu naszym Klientom, kto sprowadza ich ( a właściwie je) do poziomu blondynki z niewybrednych dowcipów ?
Świadomość i wiedza rodzimego Klienta rośnie w postępie geometrycznym. Wie, że użycie słowa „SPA” nie gwarantuje luksusu,  oprócz napisu na serku „ekologiczny” potrafi już przeczytać jego skład i porównać z innymi. Oprócz kultury obsługi Klientowi należy się rzetelna informacja. Osoba tworząca takie „mądrości” najprawdopodobniej wiedzą ogólną nie dorasta do pięt statystycznej Klientce SPA. Czy naprawdę warto na tym oszczędzać ? Czy nie lepiej niż domorosłemu copywriterowi reklamę i opisy wszelkiego rodzaju produktów powierzyć profesjonaliście ? Czy ktoś kompetentny sprawdza tłumaczenia opisów kosmetyków i urządzeń z języków obcych ?
Druga sprawa oprócz językowych potworków-nowotworków to nieśmiertelna metoda „kopiuj-wklej”. Czy zainteresuje jeszcze kogoś „wyciszenie i oderwanie się od cywilizacji” ?
Gorąco polecamy swoim Klientom, właścicielom SPA, żeby stworzone przez pracownika odpowiedzialnego za marketing opisy pakietów, rytuałów czy ogólnej filozofii obiektu wpisali w Google. Chyba nie trzeba dalej tej myśli rozwijać…
Może ktoś zapyta, dlaczego, skoro tak czepiam się poprawności językowej „Klient” piszę z dużej litery. Otóż wiem, że jest to błąd. Ale w ten sposób chcę podkreślić, że Klientowi należy się SZACUNEK. Bo dzięki Klientowi żyjemy, rozwijamy się i zarabiamy pieniądze.
Nie dajmy ogłupiać się „satynowymi jonami” i całą masą podobnych bzdur. Można pisać z polotem, interesująco a jednocześnie rzetelnie. Kto weźmie się za poprawę jakości informacji na pewno na tym zyska.
A na koniec z innej jeszcze beczki – tyle mówi się o dyskryminacji kobiet, o płytkim traktowaniu, o niedocenianiu. Więc nie spłycajmy Pań do idiotek – to nie tylko coraz mniej skuteczne ale po prostu niesmaczne.