22 kwietnia 2012

Bogaty inwestor, biedny Inwestor


„Jeśli chcesz gdzieś dojść, najlepiej znajdź kogoś, kto już tam doszedł."
Robert Kiyosaki
Autor tych słów to nie tylko wielki człowiek, biznesmen, „nośnik inspiracji”. To przede wszystkim mentor. Czytaj „zarażacz tłumów”. Mało kto dziś nie zna bestsellerowej pozycji „Bogaty ojciec, biedny ojciec”. To już wielokrotnie powtarzałem – umieć słuchać, to pierwszy krok. Słyszeć, drugi. Wdrożyć zasłyszane, to trzecie i zarazem niemal ostatnie zadanie by osiągnąć sukces. Niemal, bo jak mawia mój przyjaciel potrzebna jest jeszcze mądrość i pokora.
Jednym z największych błędów z jakimi spotykamy się niemal każdego dnia na rynku HoReCa jest brak pomysłu na siebie, obiekt i tym samym pozyskanie Klientów.  Innym jest fakt, że wielu nawet nie próbuje zachować tożsamości krajowej, lokalnej. Prościej jest coś przenieść, skopiować czy odwzorować niż stworzyć, propagować i na tym zarabiać. Problem polega na tym, że niby każdy to wie, ale nikt (albo niewielu) robi cokolwiek, by to zmienić. Siada inwestor z managerem i pracownikami i hucznie stwierdza – nie idzie. Manager ma obcinaną prowizję, pracownicy premie a wszystko to, bo? Nie przewidział włodarz, że stanie się kolejnym marzącym, zamiast realizatorem marzeń innych.
 W wyniku postawy takiego inwestora, nie tylko on sam, ale także cała kadra staje się tytułowym biednym ojcem. Każdy biegnie za pieniędzmi wyznaczając sobie trasę (plany marketingowe i sprzedażowe) i z tego zakładanego krótkiego biegu, sprintu, robi się półmaraton, maraton a w końcu bieg rzeźnika. Na mecie czeka „nagroda” – wypowiedzenia i zawieszenie działalności.
Czy jest coś, po co Klient będzie chciał przejechać kilometry i dostać to w esencji? Zostawić serce by po nie powrócić? W końcu zaprosić do tego biegu innych, zarazić tym, czym sam został zarażony. Jaki jest sposób na, parafrazując, epidemię branżową? Pandemię na którą nie ma lekarstwa, bo... nikt nie chce się z niej leczyć? Jest. Pomysł, idea, inne niż już wszechobecne.

Zapomnieliśmy w Polsce o tzw tożsamości narodowo – branżowej już dawno. Dystrybutorzy kosmetyków i sprzętu wyprali nam mózgi wmawiając między innymi, że na jakość mają monopol, a Ty dzięki temu masz monopol na zarabianie. Bzdury jakich mało. Ale to codzienność.
Absolutnie nie każę tworzyć marek kosmetycznych czy sprzętowych by się wyróżniać. Nie. Radzę, by ich dobór był bardzo selektywny i rzeczowy a nie podyktowany tym, który sprzedawco – doradca głośniej krzyczy. Ten choćby mezzo sopranem piał jak kot w marcu, zrobi to tylko po to by sprzedać. A gdzie Wasza sprzedaż?
Wracając. Absolutnie każdy ma szansę zostać tytułowym bogatym ojcem, czytaj mądrym, rozumiejącym mechanizmy na których robi się biznes a nie za biznesem goni. Stwórz jakość, by inni po nią sięgali. Daj jej łyżkę, by inni chcieli cały talerz.
Receptą na to jest konsekwentne i świadome budowanie marki. Od usługi, produktu, po obsługę i komunikację. Stwórz jakość od A do Z, ale buduj ją na prawdzie. Jeśli z jakiś przyczyn zmuszony jesteś do posiadania tego co już ktoś posiada, zrób branżowy pimp my ride. To że i ja i sąsiad mamy mercedesa z 98 roku, nie znaczy że jeździć nim musimy tak samo i że wyglądać on musi podobnie.
Czy masaż klasyczny musi być klasyczny? Czy kotlet w restauracji musi być tylko kotletem i w końcu czy przywitanie Gościa musi wyglądać szablonowo, jak w amerykańskich sieciówkach? Nie. 

Pamiętajcie zatem – sprzedając usługi, tak na prawdę sprzedajecie obsługę! Zatem marsz żwawym tempem po nowości, nawet jeśli mają one pierwowzór w znanych standardach.
Nie inspiruj się doradztwem odtwórczym. Omijaj tych co kopie kruszą na niczym zamiast walczyć o Twoją indywidualność. Ale bacznie i skrupulatnie podążaj drogą, która jest już wydeptana, lecz znów nie markami! Tą która jest ścieżką do autorskości i innowacji dla Ciebie i Twoich Klientów. „Mocne marki” mają wszyscy doradcy... Tyle że tylko 15% z nich przekłada się na Twoje zyski. A przecież biznes jest biznes. Zamień wielkości tych procentów na swoje złotówki i zadowolenie Klientów. Zyskasz nie tylko tantiemy, ale przede wszystkim poparcie tych słów i zbudujesz markę na czymś co nie skrzywione sprzedażą, da Ci nową jakość.

Jeśli bogaty ojciec, idąc tropem Roberta, to osoba myśląca, przewidująca i przedsiębiorcza. Ta, która wskoczyła dzięki myśleniu na wyższy krąg, bo miała pomysł, to znaczy, że warto mieć pomysł. Jeśli jesteś rynkowym biednym ojcem, czyli biegniesz w wyścigu szczurów, nijaki na mapie branżowej jakości masz dwa wyjścia – biec jak Ci kazali „znawcy” w kółko i tracić siły, pieniądze, lub poszerzyć horyzonty w oparciu o sprawdzone autorskie rozwiązania własne lub godnych doradców. Którą drogę wybierzesz?