Są (mi znane) najmniej dwie branże, które wspaniale w swe oblicza wpisują wszystko co nowe. Branża modowa i kosmetyczna. Chłonne są one niczym żołądek mojego kolegi, wyjadającego nawet z talerzy współbiesiadników.
Branża Spa jest tu nienasycona i ciągle chce więcej! Kilka lat temu w warszawskim spa poznałem "managera ds. zabiegów manualnych". Jakże ucieszyłem się, gdy okazało się, że to facet. Kobieta na tym stanowisku wyglądała by raczej nie jednoznacznie. Margines błędów dla tego segmentu został wyczerpany już kilka lat temu. Dość psucia wizerunku rynku, który powinien być wysoce dochodowy. Taaa... dość..
Rozwój mediów społecznościowych (social media), typu Facebook, G+, Twitter, Blip, NK itp pokazał, że już nie tylko stanowią one platformę do odnalezienia koleżki sprzed lat, co to się z nim w podstawówce trzy zdania na tydzień zamieniało, by zwiększać liczbę "znajomych". Szczególnie Fb i G+ otworzyły swe wrota dla przedsiębiorców, by ci tworzyli firmowy fanpage i komunikowali się z potencjalnymi nabywcami. I tak powstał nowy rynek social media managerów (SMM).
Generalnie smm to koleś, bądź kobietka odpowiedzialni za wizerunek przedsiębiorstwa w mediach typu Fb. To oni powinni zrzeszać, zarażać, informować i promować (nie, nie mam na myśli promocji w sensie obniżki cen!). Tymczasem fejsbukowe fanpejdźe są faktycznie bardzo aktywne, płodne. Tylko gdyby porównać je do płodności matki natury, to co najwyżej wykluło by się z nich jajo i to śmierdzące tandetą.
"Gigantami" social mediowego rynku Spa są tipserki. Miliony frenczy, kotków, piesków, przeplatane z linkami do stron wspierających bezdomnego burka i sieroty po Jurku. Akryl w drakońskiej wojnie przegrywa z hybrydą a obiekt X z Pomorza cenowo odstaje od igreka z Zakopanego na Grouponie.
SMM, zamiast budować faktyczny wizerunek w mediach, gubią ich tożsamość i rozmieniają się na drobne. Bardzo drobne, poniżej kosztów.
Kim jest SMM w tej branży? To albo właściciel Spa, albo manager mający na głowie trzy światy i pół Ameryki. Czasem zatrudnia się osobę z zewnątrz i mianuje go na umowie (najczęściej zlecenie) social media managerem. No i się zaczyna droga po "lajki". Co bardziej hardzi, płacą za nie!
Poniedziałek w spa-social mediach, pewnie z braku Klientów na początku tygodnia, przynosi misie zmęczone, wlepki z demotywatorów, wpisy typu "byle do piątku" i tym podobne. I tak do środy. Środa to już "prawie piątek, tylko dwa dni wcześniej". W międzyczasie walą ci "managerowie" promocje hurtem: Tipsy + henna 49 zł; Masaż kokosowy + peeling zamiast 250 jedyne 100 zł! Czasem obserwujemy coś takiego (cytat): Tylko dzisiaj, osoba, która jako pierwsza odpowie na pytanie - Kawa - arabica, mocca, a może espresso - otrzyma zaproszenie do najlepszego day Spa w Krakowie. Potem nadchodzi piątek. Misie z demotów zmieniają minki na ucieszone, tipsy zaczynają mieć kolory tęczy.
Po tak "ciężkim" tygodniu pracy social media manager dwoi się i troi by pokazać jak bardzo jego Spa solidaryzuje się ze wszystkimi zapracowanymi. Pisze o kacu w sobotę i syndromie dnia trzeciego w niedzielę. O rozumieniu wyższości 2 KC nad rutinoscorbinem w tych dniach, tak profilaktycznie. W niedzielę kilka fotek z okolicy (bo i spacer dobrze zrobił MMS) i z czystym sumieniem można zacząć poniedziałkowy dzień od kawy, narzekania na początek tygodnia i Grouponów. Bo przecież nie ważne za ile, ważne by się sprzedało...
Social media manager jest zatem genialnym, nowym dzieckiem, dla rynku Spa. Tu managerowie już jedną wymówkę mają od kilkunastu miesięcy - kryzys. Teraz mają poniedziałki z minami smutnych piesków i piątki z nadzieją na twarzach nieludzko zrytych wyznawców religii pt. Kaleki kochające dyskoteki.
Nie tytuły, lecz chęć szczera zrobią z Ciebie managera. Lepiej nie mieć profilu na FB czy G+ niż powierzyć go idiocie. Ci na zlecenie to albo nieudolni informatycy, albo panienki przekonane, że posiadanie 5000 znajomych daje im prawo do prowadzenia fanpage'a salonu czy Spa.
Nagminne szusowanie nazewnictwem także wpływa na wizerunek obiektów. SMM zamiast powodować wzrost reputacji i stymulować pozytywny PR, siedzą zażerają batony i budują wokół spa społeczności zidiociałych lubiących inaczej. To niepełnosprawność managera od mediów przenoszona jak wirus na chcących więcej żyjących demotywatorami "Klientów" Spa.