19 lutego 2014

Strona WWW w Spa po polsku, czyli Weź Wjeb Wszystko...

Z racji wykonywanego zawodu często śledzę witryny internetowe Spa, salonów i małych gabinetów. I choć z matematyki jestem mniej więcej na poziomie mojego starszego syna, to widzę jeden wspólny mianownik, który określić można jednym słowem - kupa, często rozumiana jako kał, gówno, guano, shit, stolec. Popłynął? Nie, przeanalizował.

Aktualności

Ta wspaniała forma codziennego kontaktu z klientami jest zazwyczaj mało... aktualna. W maju czytam o promocji walentynkowej, w grudniu o Andrzejkach. To norma. I znam wielu ludzi, którzy nie widzą w tym nic złego!

Promocje i rabaty

Tu szczególne gratulacje dla webmasterów, czy może samych właścicieli? Umieszczanie takiej zakładki w głównym menu jest jak pochwalenie się tym, że jesteś tani. Klient  z automatu wchodzi do zakładki promo, bo jak każdy normalnie myślący dba o swoje pieniądze. Znaczy tak mu się wydaje, bo większość promocji to albo niesprzedające się zabiegi bez jakości albo rozdawnictwo, byle zebrać gremium miłośników nawet tracąc na tym srogo. Moi kochani, salon to nie supermarket w którym możesz liczyć na to, że jak Genek kupi pasztet z wołu za 2,99 to jest też szansa że i ogórek kiszony do koszyka wrzuci. Tu nie ma miejsca na przypadkowość. Ty masz promować a nie robić promocje (!) na których i tak tylko tracisz.
Jednym z kluczy do portfeli nabywcy jest, jak już wspomniałem w poprzednim wpisie, kreowanie potrzeb. Ale tu trzeba potrafić bawić się językiem, który faktycznie ze strony www będzie wpływał na potencjalnych miłośników marki salonu a nie tylko permanentnie informował ich o promocjach.


Zdjęcia

90% mi znanych stron salonów spowita jest zdjęciami marek kosmetycznych, kamyczków ustawionych jeden na drugim czy ręczników ułożonych w krzyżyk...


Podoba mi się też okazjonalne zdobienie stron. Tutaj kreatywność uzależniona jest od tego, co akurat pozycjonuje Google w zakładce grafika.  Jak choćby na tych zdjęciach. Masz to samo, jesteś taki sam. Dla klienta, bo ten nie widzi wyróżników.

A słyszała waćpanna o tożsamości marki, tak! Nawet marki kosmetycznej! Zdjęcia jakimi oblepiacie swoje witryny w większości budują wizerunek tylko waszych dostawców sprzętu czy kosmetyków, nie Wasz.
Strona internetowa, podobnie jak każdy inny nośnik informacji o Waszym salonie musi dawać to coś... musi coś obiecać. A co obiecujesz klientowi dając mu kolejne foty kremu czy sprzętu? Nic.
Musisz pokazać mu jak te marki pracują u Ciebie i dlaczego lepiej niż w innym miejscu nawet na tych samych markach pracującym.
Dłonie przy pracy, twarze zadowolonych klientów, połączenie obu.
Czy warto umieszczać zdjęcia pracowników salonu? Tak, jeśli im ufasz i wiesz, że rozkapryszona kosmetyczka nie odejdzie do innego salonu wraz ze swoimi klientami, bo ktoś dał jej 50 zł więcej... (By temu zapobiec pomocne są procedury miejsca i obsługi, ale o tym pisałem już wielokrotnie).


Muzyka 

Zmuś klienta do słuchania muzyki na dzień dobry po odpaleniu Twojej strony a stracisz nie tylko jego, ale i odciągniesz uwagę od tego co ważne (oferta) w zamian oferując dźwięki, na które i tak, na dzień dobry, większość ludzi odpowiada poszukiwaniem wyłącznika. Bo nie po to tu przybyli.
Chcesz koniecznie mieć muzykę? To przygotuj stronkę tak, by można ją włączyć.

Opisując masaż LOMI LOMI przenieś klienta w objęcia muzyki Kahuna, tylko wówczas gdy czyta konkretny opis zabiegu, by dopełnić wspaniałości i tej obietnicy tego, co otrzyma gdy już się zdecyduje na zabieg u Ciebie.

Gdy każesz słuchać na siłę muzyki relaksacyjnej płynącej ze swej strony, klientowi, który potrzebuje szybkiej regulacji brwi lub prostego naprawienia pleców, zaczynasz być czarusiem zamiast specjalistą. Pozwól wybrać już na dzień dobry klientowi czy chce być w świecie magii czy profeski. Oczywiście podczas zabiegu połączysz te dwie kwestie ale na dzień dobry w komunikacji musisz wiedzieć do kogo piszesz.

Treści

Tu hitów jest cała masa. Cenniki (jak mawia mój przyjaciel) długości papieru toaletowego. Przewijasz, przewijasz, przewijasz.
Cała oferta na stronie salonu Spa powinna być podobnie jak wszystkie treści podzielona ze względu na korzyści dla klienta. Zatem nie wal na siłę zakładki masaże a tam - klasyk, segment, bańka itp. Pisz tylko i wyłącznie o korzyściach. Bo tak Twój klient tego szuka. Zatem podział musi być na stronie jasny.
Jakie korzyści?
Odchudzanie, mniej cellulitu, brak bólu pleców, zmarszczek, pajączków czy czegokolwiek. Konkret. I teraz piszesz jak na to reagować.  Przykładowe modelowanie sylwetki możesz robić na wiele sposobów - LPG, bańka, masaż klasyczny, ćwiczenia, porady do domu. Zamknij zatem to wszystko w jeden kokon i nie każ klientowi szukać. Jak jest gruby - wie jak go doprowadzisz do unormowanej wagi różnymi sposobami, sprzętami, zabiegami. Gdy ma cellu na czwartym levelu - wie że może u Ciebie z tym walczyć tak czy siak. Ok?

Domena, czyli jak się nazwiesz w sieci.

Dajmy na to że nazywasz się pitupitu. Samo wykupienie domeny o podobnym brzmieniu (choć pewnie dostępne ;) ) niewiele daje w sile wujka Google. I tu musisz celować w ten deseń w jakim Twoi potencjalni klienci szukają usług kosmetycznych.

Zatem jeśli masz gabinet pitupitu w Koninie, poza pitupitu.pl postaraj się o domenę która skonkretyzuje cię nieco bardziej i będzie dodatkowym przekierowaniem do Twojej strony. I w tym przypadku mogłoby to być np kosmetyka-konin.pl czy jeśli np. specjalnością Twojego gabinetu jest podologia, mógłbyś popłynąć w stylu stopy-konin.pl. To oczywiście luźne przykłady. Cel - pozycjonuj się tak, jak będzie szukał Twoich usług Twój potencjalny klient.