14 września 2010

Targi tuż tuż...

Za kilka dni w stolicy odbywać się będą targi branży Spa. Z pdf - u można wyczytać, że wystawiających się będzie sporo. Można za pewne nawiązać sporo kontaktów, przejrzeć oferty, jak to na targach... A tych jest w kraju coraz więcej. Dlaczego? Proste - wszystko co wiąże się ze SPA ma obecnie wzięcie a wykorzystują to głównie ci, którzy tak na prawdę o istocie Spa wiedzą tyle co kot napłakał.
Niszę w naszym kraju stanowią osoby elokwentne, które mając coś do powiedzenia i jak w przypadku targów do pokazania, robią to. Na ten przykład. Day Spa w Warszawie, przy ulicy, jako jedno z wielu w najbliższej okolicy. A to właśnie w nim drzwi się nie zamykają, telefony działają non stop a oferta jest nie tylko ciekawa, ale także kontrowersyjna a to już przyciąga klienta. Są jacyś, są inni. Przez to - respect!
A na targach mamy głównie ludzi, o których wspomniałem na początku. Interes ponad wszystko. Ich siła przebicia, jest wypadkową posiadanych pieniędzy i kontaktów. I tak w myśl kolesiostwa się kręci. Wystawiają się (naturalnie nie w 100%) ludzie i firmy jacy sami nazywają się najlepszymi, najbardziej profesjonalnymi. Wydawcy katalogów, piewcy corocznych nagród (o tym już pisałem...) którzy kreują rynek. Smutne jest, że wciska się ludziom taką ciemnotę na każdym kroku. Firmy te tworzą wiele obiektów nijakich, a nade wszystko nierentownych. Bo za doradztwo kasiorka zgarnięta, a teraz kochany inwestorze radź sobie sam. Takie są fakty.
Mój dobry kolega, budujący strategie w jednym z bardzie znanych Spa w kraju powtarza, że na targach można bywać ale jako oglądający. Niewielkie przełożenie na liczbę klientów tego sektora ma ilość m2 powierzchni zajmowanej w boksie targowym. Te same nakłady lepiej lokować jest w realnie podnoszących popularność i rozpoznawalność, daj Boże zyskowność przedsięwzięciach jak np. pozycjonowanie stron.
Reasumując. Niestety branża cały czas w Polsce ewoluuje w dziwnym kierunku. Nadal nie widać nawet iskierki nadziei, by coś się zmieniło. Kilku "oligarchów" rozdaje karty, nagrody, mówi co jest fajne a co nie. A co jest? No przecież wiadomo - to co oni chcą na siłę wcisnąć. Żenujące.
Na szczęście można znaleźć niszę wśród dojrzałych emocjonalnie klientów, nie wierzących w cudowne rozwiązania powielane z innych państw czy obiektów. To do nich właściwie piszę ten post.