Po pierwsze - droga kosmetyczko. Czy tworząc swój salon, swoje wymarzone spa, słuchając z wypiekami na twarzy człowieka od dotacji UE, który pomógł Ci pozyskać środki na sprzęt, który to miał się sam sprzedawać, dając Tobie krocie, zastanowiłaś się dla kogo to robiłaś? Bo przecież najpierw należy obrać target (to takie trudne słowo określające rynek zbytu), by wiedzieć co on zechce od Ciebie. Potem w drugiej fazie zaczynamy (ja przynajmniej) kreować nowe potrzeby w klientach. Potem język sprzedaży, więzi z klientem i takie tam. Nuda co? Ale kurwa działa.
Po drugie - idę o zakład, ze gdy śniłaś o własnym salonie widziałaś na jego otwarciu tłumy znajomych, którzy podziwiają Twój kunszt, przedsiębiorczość, zaradność. Ba! Ty widziałaś w nich swoich klientów! Czyż nie? Jest zasada z którą nie należy walczyć - znajomi i rodzina to nie jest rdzeń twojej klienteli. Dlaczego? A to już pytanie konkursowe...
Facebook. Namieszał ten facebook w głowach wielu. Jednym wydaje się, że można wszystko nie wiedząc nic, inni udają przysłowiowego Janka podczas gdy świętoszkami nie są. No, ale póki cię nie zgłoszą to jesteś czysty. Tylko jaką to ma moc faktycznie? Ilu fizycznie klientów trafia do Ciebie bo wrzuciłaś kolorowe bożonarodzeniowe tipsy z bałwankiem czy śnieżkami? Niewielu. Zatem słuchaj!
Po pierwsze Facebook to nie jest miejsce na czystą reklamę. Jest doskonałym "przystankiem przesiadkowym" na drodze do... Twojej strony czy bloga. Tam jest bowiem cała oferta, tam jest kasa.
Największym błędem są promocje facebookowe typu - "Na hasło Facebook dzisiaj brazilian 30% taniej!". No i Ty dziewucho szydzisz z Groupona, jak sama rozkładasz biznes promocjami jak pasztetową na słońcu? Nonsens.
Kolejny nonsens to reklamowanie swoich usług na swoim wallu. Tutaj kejs taki - dziewczyna ma salonik, fanpage prowadzony delikatnie mówiąc nie tak, jak trzeba. Notorycznie wrzuca oferty na swojej ścianie, wierząc, że to cudownym sposobem zapędzi do niej owieczki gotowe pindrzyć swe poślady aż po zmrok. Bzdura! Że tak objaśnię wierszem teraz:
Koleżanka Twa tylko na to czeka, byś cała oniemiała za darmo jej coś dała. A najmniej za pół ceny jeśli nie masz weny. Jak dasz jej za trzy czwarte to dla niej nic nie warte.
Wall to wall (czytaj łol to łol) a fanpage to fanpage (czytaj fanpejdż to fanpejdż). Twój profil, tak będzie łatwiej, musi coś ludziom obiecać. Swoją jakością od razu albo ich przyciągnie albo zedrą z Ciebie ostatnie szmaty boś w ich mniemaniu nic nie warta. Nie masz wiele czasu by klienta zaczarować. Musisz przede wszystkim wiedzieć czego on potrzebuje i dlaczego to Ty a nie konkurencja dasz mu nie tylko to coś, ale i jeszcze więcej.
Wrzucenie setek tipsów na fanpage nic nie zmieni, a na pewno nie przyczyni się do wzrostu liczby klientów. Pokazać tu musisz wyjątkowość, wyróżniki i specjalizację.
Jacek Śledź (Jack Trout - taki koleżka od mądrych książek) powiedział kiedyś w przybliżeniu, że jeśli nie możesz być pierwszy ( a Ty pierwsza ) w jakiejś kategorii, to musisz stworzyć kategorię w której pierwszy (a ty pierwsza) będziesz. Czyli zrób coś inaczej, wyspecjalizuj się w tym i zaraź tym czymś ludzi - by stali się koneserami Twojej marki (nie mylić z walutą, która obowiązywała w Niemczech przed wprowadzeniem Euro). Zrób to już z poziomu komunikacji z klientami na Fb! Nie twórz durnych grup do których zapraszasz tych co już masz w innych grupach, bo to nie ma sensu. Zbieraj audytorium zdolne zapłacić za Twój czas i Twoje umiejętności.
Wracając do zakupów grupowych, tak na marginesie. Masz oczywiście wybór - możesz codziennie gościć kilku majętnych koneserów Twojej marki (pamiętasz co to), Możesz też na granicy wytrzymałości grafiku upychać ludzi z grupona. Będziesz mogła czuć dumę rozpierającą w piersiach i mówiącą - ale jestem zajebista, mam tylu klientów i... nie mam na opłaty i pensje. Kilku koneserów (o ile jesteś cokolwiek warta) jest w stanie zapewnić Ci godziwy byt, Setki zakupowiczów zmielą Cie jak cholera i nic więcej. A zarobisz nie Ty a ten, kto Cię do grupówek namówił. Zatem grupony są ble, pamiętaj.
Pieski, kotki - czyli branżowe hał hał, miał miał.
Jest takie trudne sformułowanie zwane CSR (czytaj si-es-ar, jeszcze raz na trzy cztery - SI ES AR). To tzw Społeczna Odpowiedzialność Biznesu. Tutaj firmy pokazują tzw. ludzkie oblicze swojego biznesu. Znaczy np. chwalą się że dają część kasy na Owsiaka, segregują śmieci, czy piją tylko z butelek szklanych. Ale na miłość Boską wrzucanie piesków i kotków rozjechanych, potrąconych czy nie kochanych nie ma z tym nic wspólnego! Chcesz zaimponować Pani Wiesi spod trójki, która i tak nie ma "fajsbuka", że jesteś kool, bo udostępniłaś na fanpageu fotkę pobitego kundla? Nie dasz rady bo tak do niej nie dotrzesz, Błazenada. Takie kochanie czworonogów ja absolutnie rozumiem (znaczy w kilku przypadkach staram się), ale jeśli mówimy o firmowym profilu salonu jest to delikatnie mówiąc nie trafione. Dobra, jest to kaszana. Czytaj, to też jest bleee...
Prywatne rozmowy w komentarzach
Jeśli chcesz z kumpelami biadolić godzinami na forach to Twój wybór. Możesz nawet salonu nie otwierać, bo i tak nikt w tym przypadku nie przyjdzie... Ale nie rób tego na swoim fanpage'u czy w odniesieniu do niego. Najbardziej irytujące jest gdy Ty zaczynasz wątek np. reklamując nowe upięcie imprezowego koka, po czym twoje koleżaneczki z Tobą na czele komentują już tą imprezę do której kok był wizerunkowo niezbędny. Spróbujmy:
- Zapraszam! Od dzisiaj tylko u mnie Kasia z bloku obok, upina koki jak marzenie! (Tu na zdjęciach, pojawiają się dotychczasowe koki uplecione przez Kasię, ).
w odpowiedzi _ANIAODTYŁU pisze... - kurwa mać, jaki wyjebany kok, za ile?
Pod spodem - "To ma być kok? Jasne, na studniówce w '76 lepszy miałam...
- to se upleć sama (pisze założycielka tematu i salonu)
- _ANIAODTYLU pisze... spierdalaj, kiedyś po wsi na pieszo łaziłaś a teraz panią z miasta udajesz. Hehe a czy twoje klientki wiedzą, że na kolędę nie wpuściłaś wikarego? He? Wiedzą? Ciekawe czego się bałaś...
I tak od słowa do słowa zamiast zająć się zarabianiem kasy pozwalasz byle panience rugać się publicznie. Reasumując nie pisz byle czego, tylko udawaj chociaż, ze wiesz co robisz. Ok? Im większy margines zostawisz, tym bardziej pojadą Cię laski, które będą zazdrościć, domniemywać.
Cóż zatem?
Stwórz profil Fb, który będzie wyglądał jak strona poczytnego magazynu. Zamieszczaj na nim zajawki obiecujące to, czego kwintesencję klient znajdzie na Twojej stronie internetowej. Zrób ładne zdjęcia TWOJEGO salonu a nie wpierdzielaj kamyków czy babek z kwiatkiem za uchem z googla. Ok? Musisz nade wszystko pamiętać, że cokolwiek robisz w sieci robisz to dla ogółu, także tych, z konkurencji (Bo internet mają też inni w salonach, na prawdę!). Przekoloruj troszkę i każ się podpatrywać i gonić. Niech oni się martwią a nie Ty. Ty masz się rozwijać. Szybciej niż dotychczas...