21 sierpnia 2013

Branża śmierdzi kupą...

Kończy się kolejna epoka w polskich Spa. Kolejna taka sama. Obserwujemy, podpatrujemy i analizujemy i? I nic. Nic się nie zmienia. Kilka tygodni temu rozmawiałem z człowiekiem, który chcąc zainwestować w segment Spa wybrał się na niechlubne targi do Krakowa. Zadzwonił do mnie po nich i powiedział - jeśli cała branża jest w takiej kondycji jak te targi, to ja się wycofuję. I miał rację. Bo znaleźć tu cokolwiek nowego, autorskiego graniczy z cudem. Ci sami sprzedawcy niczego, doradcy rodem z branż dalece odległych i masy gapiów nagabywane darmowymi wejściówkami na to "wydarzenie targowe roku". Lipa, lipa, lipa...

Rozmawiałem też z inwestorem z Ukrainy. Troszkę razem ponarzekaliśmy na to co się dzieje na rynku a on skwitował to słowami - Panie Adamie a czego się spodziewać po branży w której rządzą kosmetyczki... Ja nie podpisałbym się pod tymi słowami, ale daje to do myślenia. Bo lata lecą, branża w Polsce już nie tak młoda a wciąż w zadku z jakiegoś powodu jest. Zarabia na niej co ósmy inwestor! Zastanówcie się dlaczego. Kilka lat temu w piekielnej sytuacji były polskie szpitale. Zamiast zatrudniać na stanowisku dyrektorskim, w myśl kolesiostwa i układów, lekarzyny posiwiałe, nie mające najmniejszego pojęcia o zarządzaniu, zaczęto dawać szansę młodym managerom, nie koniecznie lekarzom, ale ambitnych zarządców, gruntownie przygotowanych do tej roli.

Może z nadejściem września, po upalnym lecie, warto coś zmienić w Spa? Odsunąć zarządców nieudolnych, koleżanki koleżanek i innych "kapitanów" prowadzących swe statki na mieliznę. Day Spa to nadal drogie zabawki w rękach dużych dzieci, które potem ponoszą trudne konsekwencje głupich wyborów lub ich braku. A często konsekwencje te ponoszą nie przysłowiowe dzieci, lecz ich przełożeni. A to boli najbardziej.

Portale branżowe działają na zasadzie ctrl C + ctrl V. Zamiast nieść rozwiązania, powielają durne informacje nic nie wnoszące dla rynku. Co komu w branży, praktykowi znaczy, z wiedzy, że w Pcimiu Hotel Spa otwierają. NIC! 

Wrzesień zatem za pasem. Managerowie znów opowiadać będą tanie historyjki o tym, że nie idzie, bo kasa z domowych budżetów na szkoły poszła, zamiast na usługi. I tak rok rocznie. Nic się nie zmienia.

Nad morzem i w górach będą bezmyślnie opowiadać o "końcu sezonu". I znów Niemcy zaleją Pomorskie a reszta będzie robić sztuczny tłok od socjalnego po zabiegowe. Bo brak pomysłów na Klienta jest wszechobecny.

Koniec końców - znów jesień będzie w wielu Spa smutna, tam gdzie hotele to jakoś będzie, ale manager Spa w hotelu będzie nadal brodził w smudze cienia.

Siedem grzechów głównych branży:
Pycha - mam Spa i nie będziesz mi tu pitolił, mam marzenia, kumasz?
Chciwość - wezmę wszystko co tylko da mi Klienta, nawet z grupówek za 6 zł brutto od zabiegu!
Nieczystość - brudne myśli w socjalnym, bo pracownik znudzony kombinować zaczyna, papierosy, śmierdzące dłonie kosmetyczek palących od Bałtyku po Tatry.
Zazdrość - bo Kowalska za rogiem to ma full na baleyage i tipsy a u mnie wieje smutkiem...
Nieumiarkowanie - tu raczej w wydatkach. Kupuję ten, tamten sprzęt. Linie kosmetyków z Włoch? Proszę... Tylko kto to kupi???
Gniew - manager pluje na kadrę bo ta nic nie robi. A jak ma robić, skoro manager nie zapewnił odpowiedniej liczby Klientów, ewentualnie z groupona uciułał śmieszne, sztuczne persony na zabiegi za procent. Gniew pracowników którzy walą 80-100 masaży w miesiącu za 5 zł brutto!
Lenistwo - managerowie marzą o zwyżkach w obłożeniu bez kiwnięcia palcem, no bo przecież fajny obiekt mają... Inwestorzy leniwie z kieśni dukaty wyciągają, bo nie bardzo widzą sens dalszego topienia własnych pieniędzy w myśl marzeń nieudolnego managera.

Branża śmierdzi kupą - kupa doradców a tylko ścieki w kasie. Śmierdzi też bagnem. Bo nic nie zanosi się na wyjście choćby części obiektów z impasu. Śmierdzi papierochami, żarciem na cały obiekt, no bo cóż robić w trakcie godzin pracy jak nie zajadać kąski z pizzerii, czy kebabodajni, gdy nie ma roboty?

Zatem próżno zmian szukać na jesieni, poza kilkoma nowymi obiektami, których otwierający je doradcy na pewno nie poniosą żadnych odpowiedzialności za braki w obłożeniu. A powinni!

Wewnętrzne zatargi w obiektach na linii kosmetyczka - kosmetolog o to kto lepiej pięty skrobie, są codziennością. No bo kosmetyczka robi pedicure a kosmetolog niby już zabieg podologiczny. Przypisywanie zabiegów jednemu a nie wszystkim masażystom - chleb powszedni.
Właściciel, inwestor, manager staje się kumplem dla kadry a ta psuje mu w myśl tej przyjaźni cały biznes - to esencja polskich day Spa i salonów kosmetycznych.

Jak widać przyszłość rysuje się w barwach mało kolorowych, by nie napisać czarno - szarawych. W październiku kolejne podwala, WSB i inne bagna rozpoczną "kształcenie" zarządców spa, nie mając o tym bladego pojęcia. I trafia potem taki delikwent do pracy managerskiej. Pierwszy dzień, drugi, trzeci i... brak inwencji znów wygra z kreatywnością i wzniecaniem sprzedaży i chęci posiadania oraz budowania trendów. Po co się spinać? Przecież za pół roku znów LNE podpowie jak prowadzić biznes od kogo i za ile kupić, kogo zatrudnić. I znów za wyniki wdrożeń tego gówna z targów zapłaci inwestor. No bo przecież nie prelegent czy "doradca".

Spokojnej jesieni.