O tym, że „warszafka” jest bardziej warszawska od rdzennie
stołecznych, wiemy od dawna. Podobnie jest jadąc na zachód, pod Poznaniem. Bo
rdzenny nic nikomu udowadniać nie musi, przyjezdny na siłę chce światu pokazać,
że wyszedł ze wsi. Szkoda, ze w większości przypadków wieś nie wyszła z niego…
Kondycja niemal każdej branży jest odzwierciedleniem
nastrojów społecznych. Szczególnie tzw. branże exclusive są jak Standhal-owskie
lustra odbijające rzeczywistość w rynku. Tu wzrosty, upadki i huśtawki w ludzie
widać jak na dłoni. Od kilku lat szukam odpowiedzi na pytanie – dlaczego
segment Spa & Beauty tak kuleje, dlaczego tu, jak mało gdzie z łatwością
wydaje się krocie, setki tysięcy, miliony, by potem zamykać obiekty i zostawać
z problemami tłumacząc to recesją, brakami kadrowymi, brakiem lojalności
pracowników itp. I jestem coraz bliżej rozwiązania tej matrymonialno –
towarzysko – ekonomicznej zagadki.
Centralna Polska. Obiekt hotelowy o standardzie trzech
gwiazd. Patrząc na sposób zarządzania można by spokojnie powiedzieć, że to
gwiazdy Dawida. Inwestycja około 1,2 mln zł w Spa przyhotelowe. Mieli być
goście, bo „przecież w noclegowniach to ja mam tyle kontaktów…”Tak, chyba
noclegowniach dla bezdomnych, bo po dwóch latach wiatr hula po Spa a hotel
czasem z przy autostradowej łapanki zabukuje dwa, trzy pokoje na góra dwie
doby. Kluczowym w tym akapicie było słowo noclegownie, wrócimy do tego.
Kumpela ze wsi Warszawa. Jeden z poważniejszych błędów jakie
obserwujemy notorycznie, bez względu na część kraju to kolesiostwo. I o ile w
innych branżach, to często pomaga, bo zatrudniani w ten sposób pracownicy są
zazwyczaj doświadczonymi fachowcami, o tyle w naszej branży objawia się ono jak
epidemia zatrudniania koleżanek na stanowiska funkcyjne. Epidemia prowadząca do
agonii obiektu i palpitacji serca inwestorów. Bo zazwyczaj nawet po „wyłożeniu”
się Spa, przyjaźnie te przetrwają. A podczas kolejnych wizyt w galeriach
toczone są rozmowy jak to pech ich dopadł i do tego ta ździra Majka, na bank
kradła… I ot zamiast własnego rachunku sumienia mamy branżowe kamienowanie
niewinnych i zakładanie aureol nad własne, spokojne jak zawsze głowy.
Wróćmy na chwilę do noclegowni. To one powinny dla wielu,
być motorem napędowym do zwiększenia sprzedaży. Zobacz, ile kosztuje metr
mieszkania w mieście a ile nieco poza nim. Różnice są okazałe, to i raty
kredytów wyraźnie inne. W mieście babka stanowiąca niby, z suchego założenia
target, marzy by co miesiąc spłacać lojalnie kredyt za mieszkanie, bo bank tylko
czyha. Spa w jej świadomości pozostaje w sferze marzeń, albo wymuszonego przez
etykietę zawodu manicure. Bo na tyle ją stać. Tyle może wydać po zapłaceniu
lichwiarskich bankowych odsetek. Może zatem faktycznie dla nas – zarządców –
Klient śpi nieco gdzie indziej, niż finalnie kasę wydaje?
Miesiąc w miesiąc widzę ludzi, którzy wierzą, że samo
posiadanie salonu to realizacja marzeń, założeń i cholera wie czego jeszcze. To
bzdura i płaci za to większość z nich. I to słono płaci. I pewnie cieszyłbym
się, gdyby nie jakaś przyzwoitość ludzka. Od lat staram się wbić do głów że
Klient ma w nosie wasze chore marzenia, chce, byście jego fobie zaspokoili.
Dlaczego na tym nie zarobić?
Nie tu jest Twój Klient gdzie go widujesz na co dzień, lecz
głównie tam, gdzie spędza on czas wolny!
Nie licz też na Gościa z Łapanki ale zaplanuj swój target
dokładnie.
Powiem coś co bardzo zaboli – w innych branżach te słowa są
codziennością, tutaj stanowią novum z którym wszystkie kosmeto właścicielki
walczą. Dlaczego? Sami sobie odpowiedzcie.
Szukacie Klientów gdzie albo ich nie ma, albo, chcecie by
Klienci byli miastowi, bo odpowiadają waszym marzeniom o potędze. A miastowy ma
Was w dupie, bo zarobiony jest i wydaje w innej części Europy, a ten wierny Wam
nieznany chadza do tipserki w Koziegłowach a wolałby w Poznaniu, tyle, że
komunikacyjnie dostał w ryja od razu – skoro ekstra to albo dla mnie za drogo
albo exclusive do jakiego może ja nie pasuję… Może innym razem. I tak myśli
Klient! Boi się Was – mających w centrach miast wypasione obiekty. Bo z jednej
strony straszycie ceną z drugiej nie dajecie poczucia swojskości pod klimatem
filozofii o której piszecie.
Nie sraj warszawiaku, poznaniaku, itd... zatem na kogokolwiek spoza, bo może się
okazać, że tam jest twój target, tylko, że nie widziałeś go wcześniej. Wolałeś
ściągnąć babkę z korporacji na szybkie tipsy i cieszyć się stówką, zamiast
zaplanować się właśnie dla tego Klienta, który w tej przykładowej Warszawie nie
ma dla Ciebie zbyt dużo czasu. Nie ma, bo mu go nie zagospodarowałeś
odpowiednio!
Nie tam jest Twój Klient gdzie Twoje chore wyobrażenia o
chętnych znajomych do korzystania z Twoich usług. Nie tam, gdzie Stary Browar
czy Złote Tarasy. Bo tak. Bo tam ma niby być hajs.
Zanim staniesz się kolejnym niewolnikiem w walce o obronę
Twojego kosmo bałaganu, marząc o „miastowych” koleżkach, przemyśl czy czasem
nie warto tu chociażby stać się lekko ubezwłasnowolnionym właścicielem
targetującym na to co z pozoru mało do Ciebie pasujące.
Autor przeprasza za psi język, brak znajomości branży i w ogóle za to, że przeprasza.