30 sierpnia 2013

Poznań - wieś pod Koziegłowami.



O tym, że „warszafka” jest bardziej warszawska od rdzennie stołecznych, wiemy od dawna. Podobnie jest jadąc na zachód, pod Poznaniem. Bo rdzenny nic nikomu udowadniać nie musi, przyjezdny na siłę chce światu pokazać, że wyszedł ze wsi. Szkoda, ze w większości przypadków wieś nie wyszła z niego…

Kondycja niemal każdej branży jest odzwierciedleniem nastrojów społecznych. Szczególnie tzw. branże exclusive są jak Standhal-owskie lustra odbijające rzeczywistość w rynku. Tu wzrosty, upadki i huśtawki w ludzie widać jak na dłoni. Od kilku lat szukam odpowiedzi na pytanie – dlaczego segment Spa & Beauty tak kuleje, dlaczego tu, jak mało gdzie z łatwością wydaje się krocie, setki tysięcy, miliony, by potem zamykać obiekty i zostawać z problemami tłumacząc to recesją, brakami kadrowymi, brakiem lojalności pracowników itp. I jestem coraz bliżej rozwiązania tej matrymonialno – towarzysko – ekonomicznej zagadki.

Centralna Polska. Obiekt hotelowy o standardzie trzech gwiazd. Patrząc na sposób zarządzania można by spokojnie powiedzieć, że to gwiazdy Dawida. Inwestycja około 1,2 mln zł w Spa przyhotelowe. Mieli być goście, bo „przecież w noclegowniach to ja mam tyle kontaktów…”Tak, chyba noclegowniach dla bezdomnych, bo po dwóch latach wiatr hula po Spa a hotel czasem z przy autostradowej łapanki zabukuje dwa, trzy pokoje na góra dwie doby. Kluczowym w tym akapicie było słowo noclegownie, wrócimy do tego.

Kumpela ze wsi Warszawa. Jeden z poważniejszych błędów jakie obserwujemy notorycznie, bez względu na część kraju to kolesiostwo. I o ile w innych branżach, to często pomaga, bo zatrudniani w ten sposób pracownicy są zazwyczaj doświadczonymi fachowcami, o tyle w naszej branży objawia się ono jak epidemia zatrudniania koleżanek na stanowiska funkcyjne. Epidemia prowadząca do agonii obiektu i palpitacji serca inwestorów. Bo zazwyczaj nawet po „wyłożeniu” się Spa, przyjaźnie te przetrwają. A podczas kolejnych wizyt w galeriach toczone są rozmowy jak to pech ich dopadł i do tego ta ździra Majka, na bank kradła… I ot zamiast własnego rachunku sumienia mamy branżowe kamienowanie niewinnych i zakładanie aureol nad własne, spokojne jak zawsze głowy.

Wróćmy na chwilę do noclegowni. To one powinny dla wielu, być motorem napędowym do zwiększenia sprzedaży. Zobacz, ile kosztuje metr mieszkania w mieście a ile nieco poza nim. Różnice są okazałe, to i raty kredytów wyraźnie inne. W mieście babka stanowiąca niby, z suchego założenia target, marzy by co miesiąc spłacać lojalnie kredyt za mieszkanie, bo bank tylko czyha. Spa w jej świadomości pozostaje w sferze marzeń, albo wymuszonego przez etykietę zawodu manicure. Bo na tyle ją stać. Tyle może wydać po zapłaceniu lichwiarskich bankowych odsetek. Może zatem faktycznie dla nas – zarządców – Klient śpi nieco gdzie indziej, niż finalnie kasę wydaje?

Miesiąc w miesiąc widzę ludzi, którzy wierzą, że samo posiadanie salonu to realizacja marzeń, założeń i cholera wie czego jeszcze. To bzdura i płaci za to większość z nich. I to słono płaci. I pewnie cieszyłbym się, gdyby nie jakaś przyzwoitość ludzka. Od lat staram się wbić do głów że Klient ma w nosie wasze chore marzenia, chce, byście jego fobie zaspokoili. Dlaczego na tym nie zarobić?
Nie tu jest Twój Klient gdzie go widujesz na co dzień, lecz głównie tam, gdzie spędza on czas wolny!
Nie licz też na Gościa z Łapanki ale zaplanuj swój target dokładnie.

Powiem coś co bardzo zaboli – w innych branżach te słowa są codziennością, tutaj stanowią novum z którym wszystkie kosmeto właścicielki walczą. Dlaczego? Sami sobie odpowiedzcie.
Szukacie Klientów gdzie albo ich nie ma, albo, chcecie by Klienci byli miastowi, bo odpowiadają waszym marzeniom o potędze. A miastowy ma Was w dupie, bo zarobiony jest i wydaje w innej części Europy, a ten wierny Wam nieznany chadza do tipserki w Koziegłowach a wolałby w Poznaniu, tyle, że komunikacyjnie dostał w ryja od razu – skoro ekstra to albo dla mnie za drogo albo exclusive do jakiego może ja nie pasuję… Może innym razem. I tak myśli Klient! Boi się Was – mających w centrach miast wypasione obiekty. Bo z jednej strony straszycie ceną z drugiej nie dajecie poczucia swojskości pod klimatem filozofii o której piszecie.

Nie sraj warszawiaku, poznaniaku, itd... zatem na kogokolwiek spoza, bo może się okazać, że tam jest twój target, tylko, że nie widziałeś go wcześniej. Wolałeś ściągnąć babkę z korporacji na szybkie tipsy i cieszyć się stówką, zamiast zaplanować się właśnie dla tego Klienta, który w tej przykładowej Warszawie nie ma dla Ciebie zbyt dużo czasu. Nie ma, bo mu go nie zagospodarowałeś odpowiednio!
Nie tam jest Twój Klient gdzie Twoje chore wyobrażenia o chętnych znajomych do korzystania z Twoich usług. Nie tam, gdzie Stary Browar czy Złote Tarasy. Bo tak. Bo tam ma niby być hajs.
Zanim staniesz się kolejnym niewolnikiem w walce o obronę Twojego kosmo bałaganu, marząc o „miastowych” koleżkach, przemyśl czy czasem nie warto tu chociażby stać się lekko ubezwłasnowolnionym właścicielem targetującym na to co z pozoru mało do Ciebie pasujące. 
Autor przeprasza za psi język, brak znajomości branży i w ogóle za to, że przeprasza.